piątek, 17 stycznia 2014

Luźny post na temat tego, jak to jest.

Jak to jest?
Aaa...ale wy nie wiecie jeszcze, o czym będzie tym post, no, a więc o tym co się dzieje teraz w tej chwili.
Będę musiała się troche rozwinąć, no, ale, trudno...;)

Może zacznijmy od tego, że jestem nie wierząca, ale szanuje tych, co wierzą, bo zazwyczaj oni też to akceptują, no bo przecież w życiu codziennym raczej nikomu nie przeszkadza, że rozmawia z osobą nie chodzącą do kościoła.
No, ale niektórzy tacy nie są i dyskryminują takie osoby jak ja.
Chyba największym problemem, jest każdemu z osobna w szkole tłumaczenie, dlaczego tak, a nie inaczej, no bo raczej w klasie zauważane jest to, że jednak na tej jednej  lekcji dwa razy w tygodniu mnie nie ma.
Co ja wtedy robie?
W poprzedniej szkole nauczyciel pozwalał mi zostawać na tej lekcji i nie było żadnych przeciwskazań, że jestem taka, a nie inna, no bo przecież w połowie nie była to moja decyzja, tylko rodziców.
No, a więc siedziałam na tych lekcjach, jak normalny biorący w nich udział uczeń. Czesem pisałam coś na tablicy, jakieś notatki, jakieś tabelki. Nauczyciel mnie lubiał, w ogóle w klasie panowała luźna atmosfera, wszyscy często sie śmiali, był luz.

Ale zmieniłam szkołę, a tata nie napisał mi nic, żadnej karteczki czy chodzę czy nie, więc na pierwszą lekcję religii poszłam idając że jest wszystko spoko, no, ale przyszedł czas na modlitwę,  wtedy poległam. Pani zapytała się czemu się nie modlę, czy nie uczyli mnie i takie tam.
No i widać było, że się zdenerwowałam, i postanowiłam nie brnąć w to dalej, więc przyznałam się, że nie wierzę.
Widać wtedy było, że pani nie była zadowolona.
Powiedziała mi, żebym wyszła i poszła do biblioteki, próbowałam różnych wymówek, no, ale nic.

Chodziłam do tej biblioteki raz, drugi, trzeci, no ale ile można! Nudno tam jest i nie ma co robić. Więc pytałam się pani czy mogę zostać, ale ona zawsze chamsko odpowiadała, że nie ma mowy. Dziś powiedziała mi ,,Do widzenia" jak zobaczyła mnie na korytarzu.
To się nazywa dyskryminacja.
Co, z tego, że nie wierzę?! Jestem z tego powodu gorsza, czy jak?! Rozumiem, że nie mogę uczęszczać w lekcji, no, ale chamskim i poirytowanym głosem to ta baba nic nie zdziała. :/

No i tak o to w ten sposób pisząc minęło już 20 minut lekcji (religii oczywiście).  :D

A post pewnie dopiero sie doda jek będę miała wifi. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło jak skomentujesz :)
Jeśli masz pomysł na kolejny post, pisz!